Blog Kancelarii Adwokackiej Smok i Partnerzy
Dezinformacja – uważaj na „fake newsy”
W ostatnim czasie, w związku z tragicznymi wydarzeniami jakie rozgrywają za naszą granicą, wszystkie oczy zwrócone są ku Ukrainie.
Na bieżąco śledzimy sytuację na froncie, głęboko wierząc, że wolność zwycięży.
Niemniej, w natłoku bieżących wydarzeń, bardzo łatwo paść ofiarą jednej z wielu form walki reżimu – mianowicie dezinformacji.
Nie jest niczym zaskakującym, że w obecnych czasach walka rozgrywa się na wielu frontach. Jednym
z nich jest, zalewająca sieć, fala „fake newsów”. Wbrew pozorom, mają one ogromną moc sprawczą – szerzą dezinformację, podkopują pewność siebie, sieją chaos i zniszczenie.
Wielu z nas nie do końca ma świadomość, że udostępniane przez nas informacje, dotyczące inwazji sił rosyjskich na Ukrainie, bardzo często są fałszywe i sztucznie generowane przez odpowiedzialne za to służby rosyjskie. Niestety, praktyki i regulacje prawne w dziedzinie cyberbezpieczeństwa, nie są tak skuteczne, aby być w stanie zablokować przepływ fałszywych informacji.
Mark Zuckerberg, kiedy tworzysz Metaverse, Rosja rujnuje prawdziwe życie na Ukrainie! Prosimy o zakazanie dostępu do FB i Instagrama z Rosji, dopóki czołgi i pociski atakują nasze przedszkola i szpitale! – napisał w sobotę na Twitterze Mychajło Fedorow, ukraiński wicepremier i minister transformacji cyfrowej. W odpowiedzi na to wezwanie, dyrekcja Meta (wcześniej Facebook) wymieniła szereg czynności, jakie podejmowane są w celu „ukrócenia” tak zwanego procederu „trollingu” – między innymi poprzez większą kontrolę nad podszywającymi się kontami, weryfikację faktów, blokadę rosyjskich reklam, ograniczenie dostępu do Russia Today oraz Sputnika.
Niemniej, jak się okazuje to nie wystarczy, a manipulacja odbiorcami w sieci jest niezmiennie potężna. Dnia 28 lutego, Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych poinformował, że „w ostatnich 2 godzinach w przestrzeni polskich socialmediów, poprzez konta dystrybuujące narracje na rzecz Rosji przeciw Ukrainie przeprowadzono punktowy atak dezinformacyjny dotyczący „braku gotówki”. Celem ataku jest pośrednie wywołanie paniki”.
Jak czytamy natomiast, za Instytutem Kościuszki, często w mediach społecznościowych wykorzystywane są nieprawdziwe lub stare materiały audiowizualne, które mają na celu pokazać sukces rosyjskiej armii lub rzekome okrucieństwo Ukraińców i Ukrainek. Jedno udostępnienie sfabrykowanych materiałów, niesie za sobą lawinę udostępnień i w jednej chwili nieprawdziwe informacje obiegają cały świat. „Rosjanie promują narrację, wedle której Ukraina jest niezdolna do stawienia oporu zbrojnego, jej armia jest w stanie dezintegracji, a poszczególne miasta poddają się w obliczu rosyjskiej inwazji” – ostrzega Instytut Kościuszki.
W związku z bezpieczeństwem w cyberprzestrzeni premierzy czterech krajów – Polski, Estonii, Litwy i Łotwy, zaapelowali do największych gigantów przemysłu internetowego o zaangażowanie się w walkę w cyberprzestrzeni. Przygotowali oni list, w którym zaproponowali między innymi: „Aktywne zawieszanie kont zaangażowane w zaprzeczanie, gloryfikowanie lub usprawiedliwianie wojen agresji, zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, zaangażowanie się w lokalne inicjatywy weryfikowania informacji, dostosowanie algorytmów tak, aby pomagały użytkownikom znajdować wiarygodne informacje oraz zamknięcie kont serwisów informacyjnych kontrolowanych przez Rosję i Białoruś”.
Niemniej, taki apel władz, zdaniem ekspertów, pokazuje również zbyt słabo rozwiniętą sieć sankcji w cyberprzestrzeni. Nadal w Europie, w tym w Polsce, pakiet cyfrowych kodeksów nie znajduje rzeczywistego odzwierciedlenia w działaniach odpowiednich organów. Jak wynika z relacji prawników, prawo przewiduje konkretne rozwiązania, jednak praktyka ich wdrażania jest, póki co słabo zaawansowana. Dla przykładu – Ustawa z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną przewiduje w swoim art. 14 wyłączenie odpowiedzialności usługodawcy świadczącego usługi hostingu. Innymi słowy „Nie ponosi odpowiedzialności za przechowywane dane ten, kto udostępniając zasoby systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez usługobiorcę nie wie o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności, a w razie otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności niezwłocznie uniemożliwi dostęp do tych danych”.
Zgodnie z tą regulacją, w sytuacji, gdyby właściwy polski organ, urząd tudzież Sąd, zgłosił do administratora Facebooka, Twitterra, YouTuba itp., iż konkretne konto lub treść, która pojawiła się na portalu, ma charakter bezprawny, podmiot świadczący usługę hostingu, winien niezwłocznie takie dane usunąć, nie ponosząc przy tym odpowiedzialności względem usługobiorcy, za szkodę wynikłą z usunięcia danych.
W obecnej sytuacji, podstawą do wykazania bezprawnych treści może być na przykład art. 117 § 3 kodeksu karnego – „Kto publicznie nawołuje do wszczęcia wojny napastniczej lub publicznie pochwala wszczęcie lub prowadzenie takiej wojny, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.
Niestety, giganci cyberprzestrzeni bardzo ostrożnie podchodzą do przejawiania inicjatywy i dopóki nie otrzymają jasnego sygnału od kompetentnego organu czy urzędu, istnieje obawa, że nie skorzystają z przewidzianych prawem możliwości.
Tu warto również wspomnieć, iż polski sektor prywatny, stoi na przedzie innowacyjności w zakresie szeroko pojętego monitorowania Internetu. Chociażby działające w branży informatycznej polskie przedsiębiorstwo Brand24, które jest właścicielem jednego z najpopularniejszych na świecie narzędzi do monitorowania firm Internecie, a które w związku z ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie, bezpłatnie udostępniło to narzędzie organizacjom, działającym przeciwko dezinformacji w cyberprzestrzeni. Na Twitterze właściciel Brand24 – Michał Sadowski, rozpoczął inicjatywę Demaskujemy dezinformację @przeciw_wojnie, gdzie udostępniane i demaskowane są przejawy wszelkich nieprawdziwych informacji. I tak dla przykładu, popularny francuski dziennik Le Figaro udostępnił mapę Europy, oznaczając kraje, które wspierają Ukrainę pod względem militarnym i humanitarnym, zaznaczając wśród nich np. Francję czy Niemcy, a całkowicie pomijając Polskę. Czy też zdjęcia umieszczone na popularnym rosyjskim profilu, z informacją jakoby NATO przekazało Ukrainie niedziałające samoloty wojskowe – które po zamieszczonych zdjęciach okazały się być eksponatami z jednego z europejskich muzeów lotnictwa.
W Polsce, od początku pandemii bardzo aktywnie zaczęły działać różne ruchy i organizacje „walczące” z dezinformacją. Wspomniany powyżej Instytut Kościuszki w grudniu opracował podręcznik „Z tarczą – jak chronić się przed dezinformacją”, natomiast Fundacja Panoptykon ponownie udostępniła swój przewodnik dla mediów, sugerujący jak weryfikować pozyskiwane informacje.
Jak widać, formuła wojny w obecnym wieku wkroczyła w nowy etap. Globalizacja i powszechność informacji wyciągają na światło dzienne wszelkie przejawy łamania praw człowieka i agresji, jednocześnie jednak, w niepowołanych rękach, stając się niebezpieczną bronią.
Dlatego, z naszej perspektywy, najważniejsze jest zachować czujność, wierzyć tylko informacjom ze sprawdzonych źródeł, powstrzymywać się od udostępniania i rozpowszechniania przypadkowych informacji w sieci oraz dzielić się swoją rozwagą i ostrożnością z innymi.
Autor: Patrycja Szatkowska, starszy prawnik
Na podstawie artykułu Wojna to też fake newsy, a sankcje jeszcze słabe, autorstwa: Jolanta Ojczyk